sobota, 14 lutego 2015

Ta lwia część, która tęskni za Tobą, która we mnie jest. A we mnie ta lwia część, która myśli za Tobą.

Namieszałam, przepraszam.

-Ludzie zawsze odchodzą - mówisz, spuszczając głowę. Nerwowo strzelasz palcami i mrugasz gwałtownie powiekami, czując napływające łzy.
-Alka - Krzysiek kucnął przy Tobie i ostrożnie ujął Twoje ręce. -Spójrz na mnie - prosi łagodnie. Zagryzasz wargi i niechętnie na Niego spoglądasz. -Ja Cię nie zostawię, rozumiesz? Zawsze przy Tobie będę, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - mówi i delikatnie ucałował Cię w dłoń.
-Grozisz mi czy obiecujesz? - śmiejesz się lekko, a po Twoim policzku płynie pojedyncza łza. Krzysiek nie odpowiada, tylko uśmiecha się szeroko.
                                                                                                
Jak to szło? A tak, wdech, wydech. Wdech, wydech. Wydech... Nie, wdech. I teraz wydech.
Zaciskasz powieki, mimo to po Twoich policzkach płynie kilka łez.
Obiecałeś...
To nie tak miało być. Miało być piękne. Miało się wreszcie ułożyć. Dlaczego nie dałaś dojść mu do słowa? Dlaczego uniosłaś się dumą? Dlaczego? Dlaczego...
Zamykasz oczy, a to znowu wraca, ta cała sytuacja. Każdy szczegół jest tak realny, jakby za każdym razem wszystko rozgrywało się na nowo, w zwolnionym tempie.
Krzysiek...
Jego przerażony krzyk, Twoje myśli o nadchodzącej śmierci, silne odepchnięcie, mrożący krew w żyłach hałas. Jego ciało wylatujące w powietrze, Twój krzyk. Jego ciało upadające kilka metrów dalej, tak jakby ktoś  rzucił szmacianą lalką…
Potem już wszystko dzieje się błyskawicznie.
W momencie trzeźwiejesz, podnosisz się i jak najszybciej podbiegasz do Niego. Klękasz przy nim, płacząc, ostrożnie bierzesz Jego rękę. Ściskasz ją lekko, błagasz, by nie umierał. Wszędzie jest mnóstwo krwi.
Uśmiecha się z trudem, w Jego oczach widzisz ból. Rusza ustami, szepcze coś. Pochylasz się, żeby słyszeć, co mówi.
-Kocham Cię, Aluś. Ale ona… ona…
-Ci, nie mów nic.

Ostrożnie przyciskasz usta do jego poranionej dłoni.
Zbiera się coraz większy tłum gapiów, słyszysz, że ktoś wzywa pogotowie,
-Tyle razy mówiłem Ci prawdę, a Ty myślałaś, że kłamałem. A gdy jeden, jedyny raz skłamałem, Ty uwierzyłaś. Dlaczego?
-Krzyś, nie zamykaj oczu, błagam!

Potem sygnał nadjeżdżającej karetki, ratownik wołający: Proszę się odsunąć. Ktoś odciąga Cię od nieprzytomnego Krzyśka. Ktoś inny zauważa, że Ty również jesteś ranna. Jeden z lekarzy zaczyna Cię opatrywać, ignorując Twoje krzyki.
-­Zostaw mnie, zostaw! Zajmij się Krzyśkiem!
Przyjeżdża policja. Rosły mężczyzna odciąga ludzi i pyta, co się stało. Słyszysz krzyk, głos brzmi znajomo, ale dopiero po chwili uświadamiasz sobie, że to Twój tata woła Cię po imieniu. Podbiega do Ciebie, lekarz robi mu miejsce. Toniesz w jego ramionach, wybuchając jeszcze głośniejszym płaczem. Całuje Cię w czoło.
­-Spokojnie, Kochanie, już dobrze.
Kłamie. Nic nie jest dobrze. Krzyś umiera przez Ciebie na Twoich oczach, a Ty nie możesz nic zrobić. Płaczesz tylko i marzysz, by leżeć tam zamiast Niego…

Potrząsasz głową, chcąc odgonić bolesne wspomnienia. Powoli otwierasz oczy.

Krzysztof Lijewski
7.07.1983 – 20.02.2013
Zginął śmiercią tragiczną.
„Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem.”

Te kilka zdań znasz na pamięć, jakby zastały wyryte także w Twoim umyśle. Już nie płaczesz, nie mrugasz, nie czujesz nic. Jest tylko wielka, przerażająca pustka, która niszczy Cię od środka. Wpatrujesz się w nagrobek, nie mogąc nawet na chwilę oderwać wzroku.
Zginął śmiercią tragiczną.
Zginął przez Ciebie, doskonale to wiesz. Gdybyś wtedy próbowała uciekać! Krzysiek nie rzuciłby się, żeby Cię ratować. Nie odepchnąłby Cię, sam nie wpadłby pod samochód. Ale było też jeszcze coś – gdyby mu na Tobie nie zależało, nie próbowałby Cię ratować.
Wiesz, że wraz z Jego śmiercią, jakaś część Ciebie także umarła. Nadal nie potrafisz, nie chcesz pogodzić się z tym, że On nie żyje…
-Krzyś, jest tyle rzeczy, które chciałabym Ci powiedzieć…
Już nigdy z Nim nie porozmawiasz. Nie zobaczysz Jego cudownego uśmiechu. Nie powie Ci, że Cię kocha. Nie przytuli Cię, nie pocałuje w czoło. Nigdy więcej nie poczujesz Jego ust na swoich. Nigdy więcej nie poczujesz, jak to jest, kiedy jesteś dla kogoś najważniejszą osobą na świecie.
Ale nie to jest najgorsze.
Najgorsze jest to, że Krzyś już nigdy więcej się nie uśmiechnie. Nie zagra więcej żadnego meczu. Nie będzie rozmawiać z Marcinem, nie będzie już żartował z kolegami, nie wytnie im więcej żadnego numeru.
Nie zdobędzie więcej żadnego medalu, nie strzeli kolejnej bramki, nie będzie cieszył się po kolejnych wygranych meczach, nie będzie przeżywać porażek.
Nigdy więcej nie będzie stawiał sobie nowych celów, ani nie będzie do nich dążył. Nikomu nie poprawi humoru, nie oczaruje kibiców i dziennikarzy szczerymi wypowiedziami oraz celnymi ripostami.
Tylu ludzi nigdy nie zda sobie sprawy, jakim cudownym człowiek był Krzysztof Lijewski.
Zapalasz znicz i kładziesz go obok innych.
Podobno nie da się żyć bez powietrza. Ty wiesz jednak, że jest to możliwe.
--
Początkowo to miał być przedostatni rozdział, ale zmieniłam zdanie i trochę jeszcze zostało do końca ;)
Zaskoczone? ;)
Nie martwcie się (albo się martwcie), to jeszcze nie koniec :)